(narrator trzecioosobowy)
Myron
zabrał większość swoich ubrań do walizki. Spakował laptop do przeznaczonej na
niego torby, gdzie wrzucił także swoje dokumenty. Nie miał zamiaru zabierać
pieniędzy Wina. Może to też ze względu na to, że nie miał ich gdzie spakować. Wykonał
jeden telefon i w swoim imieniu, ale powołując się na nazwisko Lockwoodów, w
ostatniej chwili zarezerwował jeden bilet lotniczy do Paryża. Nie ma to jak
uroki wpływowej przyjaźni. No może chcąc załatwić sobie spotkanie z prezydentem
Windsor musiałby sam go umówić.
Bolitar
schował komórkę do kieszeni, zszedł na dół z walizkami i wyszedł na zewnątrz. Słońce
prażyło na potęgę. Ruszył w kierunku
swojego auta. Co dziwne stało na dworze, a poprzedniego dnia wprowadził je do
garażu, a kluczyki cały czas miał przy sobie. „Win…”, pomyślał. Ten człowiek
nie umiał przestać zaskakiwać. Nawet nie wiedziałeś czy kiedykolwiek miał
kluczyki do twojego auta w ręce, a on już miał ich kopie zapasową. Myronowi
przestało już to robić różnice. Ufał swojemu blondwłosemu przyjacielowi
bardziej niż samemu sobie. Jeszcze nigdy na tym się nie zawiódł.
Wsiadł
do auta, przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył. Ledwo struż zdążył wypuścić go
z tej posesji, już zadzwoniła jego komórka. Spojrzał na wyświetlacz nie
rozpraszając swojej koncentracji na jeździe. Kto telefonował? Oczywiście jego
dozgonna, latynoska, drobna i przepiękna przyjaciółka. Esperanza była
niezawodna. I jako wspólniczka i jako przyjaciółka. Uwielbiał ją.
-Wyjeżdżasz
na wakacje beze mnie, księciuniu? Nieładnie – usłyszał w słuchawce. Mimowolnie
się uśmiechnął.
-To
nie są wakacje. To przymusowy urlop – wyjaśnił.
-No
przecież wiem. Win mi wszystko przez telefon wyjaśnił. No, no. Wpadliście w
niezły bigos. Strach wygania cię aż do Paryża?
-Ja
się nie boję! To Win kazał mi wyjechać.
-No
przecież wiem, ciołku. Tylko się z tobą droczę. Czekaj, mam rozmowę na linii.
Pewnie jakiś rozkapryszony sportowiec, którego elegancko musimy nazywać
klientem. Paaa. Zadzwonię później.
-Do
później – Myron pożegnał się i zakończył połączenie. Nawet nie zauważył gdy
droga na lotnisko minęła mu na rozmyślaniu. Wspominał, czyli robił coś czego
Windsor nienawidził. Myślał o Emily, Jessice, Brendzie, Theresie, Lindzie…
Można by tak wymieniać bez końca. Nie dało się ukryć, że był bardzo uczuciową
osobą.
Idąc odebrać bilety,
płacąc za nie, ciągle myślał o tym z kim założy rodzinę, jak będą miały na imię
jego dzieci (no nie licząc Jeremy’ego który kończył w tym roku 14 lat), jak
będą wyglądać, kiedy będzie mógł pójść do Wina i spytać czy nie zostanie
chrzestnym jego dziecka, kiedy będzie mógł w końcu powiedzieć, że jest zupełnie
spełniony i szczęśliwy nie tyle sobie, co właśnie temu blondwłosemu
wykrywaczowi kłamstw.
Po
upływie dłuższego czasu pasażerowie zaczęli wsiadać do samolotu. Wysłuchali
poleceń stewardesy o wielkiej urodzie. O ludzie! Jeśli jej uroda była wielka to
kobiety, która usiadła w tej chwili koło Myrona była zapierająca dech w
piersiach. Nikt nie mógł nie zwrócić na nią uwagi. Żonaci dostawali kuksańce od
swoich żon za gapiostwo, a wolni spoglądali z diaboliczną zazdrością na
bruneta. Miał ochotę pokazać im wszystkim język z triumfalna miną, lecz
dojrzałość wygrała tę bitwę. Zrobił uwodzicielską minę Johna Clooney’a i
niezauważalnie niczym ninja poprawił włosy.
Piękność
miała długie blond loki, duże, brązowe oczy, osią talię i bardzo długie, zgrabne
nogi.
-Witaj.
Jestem Myron – brunet zebrał się w sobie i się przedstawił. Oczywiście swym
aksamitnym głosem. Myron Bolitar – mistrz podrywu na barwę głosu, miny znanych
łamaczy serc i przeczesywane ręką włosy.
-Lisa
- uśmiechnęła się uprzejmie i poprawiła na siedzeniu.
„Ładna
i do tego umie dobrze konstruować zdania”, pomyślał jej rozmówca. Hmm. Właściwie
tą myślą obraził Jessice, lecz lepiej się w tą sprawę nie zagłębiać.
-Wycieczka
do Paryża? Wyjazd do rodziny? Wiem! Śniłem ci się niemal od twych narodzin i
postanowiłaś mnie śledzić chcąc poznać takiego przystojniaka jak ja – zaczął
swoje przypuszczenia. W tym przypadku postanowił nie bawić się w skromności.
-Ależ
oczywiście! Czekałam na ciebie całe życie!- zaśmiała się i pokręciła głową.- Oj,
Myron, Myron. Słyszałam wiele podrywów, ale twój przebija wszystkie.
-Wiesz…
Droga Liso, ja przebijam wszystkich. W końcu spójrz na me piękno wrodzone –
nadal żartował i zademonstrował dumnie swój prawy profil jako to „piękno
wrodzone”.
-
Wow. Jeszcze tylko zdejmij koszulkę, a będę w niebie - mrugnęła, znów się
śmiejąc.
-Wiesz…
Jak to mówią „z kobietami nie wygrasz” – powiedział łapiąc koszulkę jakby
chciał ją zdjąć i po chwili ją puścił śmiejąc się z miny blondynki. –
Żartowałem.
-A
szkoda, szkoda. Pewnie masz się czym pochwalić - powiedziała, lustrując go od
stóp do głowy.
Myron
uśmiechnął się wielce zadowolony z siebie.
-Się
wie. I do tego widziałem, w którym miejscu mego ciała twój wzrok zabawił
najdłużej.
Dziewczyna
lekko zarumieniona, zapytała:
-Na rękach?
-Pogrążyłaś się tym.
Znam sztuczkę kobiet z kciukiem.
-Dobrze obeznany
jesteś. Pewnie nie jednej zawróciłeś w głowie, co?
Uśmiech znikł z twarzy
mężczyzny. Odwrócił wzrok. Wolał o tym nie rozmawiać.
-Pomińmy. Ty pewnie
zawróciłaś w głowach milionów. Mam racje? – zapytał, ledwo ukrywając przejecie
poprzednim pytaniem.
- Może - zamilkła. -
Przepraszam, jeżeli cię uraziłam poprzednim pytaniem. Nigdy nie wiem, kiedy
ugryźć się w język.
-Nie ma sprawy. Nie mam
do ciebie żalu, bo przecież nie czytasz mi w myślach. Powiedzmy, że mam… spory
bagaż niemiłych doświadczeń sercowych. No, ale któż go nie ma, nie? – zdobył
się na milszy ton głosu i lekki uśmiech.
-Racja - westchnęła. -
Mam pytanie. Po co lecisz do Paryża?
-Postanowiłem się
oderwać od obowiązków, monotonii – skłamał, lecz prawda nie wchodziła w grę. –
A ty?
-Uciekam od byłego -
uśmiechnęła się krzywo. - Specjalizuję się w nieudanych związkach.
-Mów co chcesz, ale ja
specjalizuje się w nich lepiej – uśmiechnął się. Starał się dodać jej otuchy.
-Pff... Wątpię, ale
dzięki za próbę pocieszenia mnie.
-Pocieszenia? – spytał unosząc jedną brew. – Znasz
Jessice Culver? Na pewno czytałaś jej książki i co najmniej milion razy
widziałaś ją w telewizji. No widzisz, od roku się z nią nie spotykam po
trzynastoletnim związku z przerwami. Długo by tak wymieniać te wszystkie
niepowodzenia…
-Aż tak źle? - położyła
mu rękę na ramieniu, uśmiechając się pobłażliwie. - Na nieszczęśliwego nie
wyglądasz.
-Jeśli czegokolwiek
nauczyłem się przez przyjaźń z Winem to to, że świat się na tym nie skończył i
trzeba iść dalej i po prostu być szczęśliwym. Właśnie, przyjaźnie się z
Windsorem Hornem Lockwoodem Trzecim – uroczyście wymówił nazwisko blondyna. –
Znasz? Jeśli nie to spytaj swoje koleżanki, bo jestem pewny, że chociaż z trzy dziewczyny
z twojego środowiska musiał zaliczyć jak ze środowiska każdego innego człowieka.
-Znam, znam. Tylko nie
sądzę, aby mnie pamiętał, jak większości dziewczyn - zamyśliła się, wyglądając
przez okno samolotu. Myronowi odebrało mowę. Jedyne na co się zdobył to:
-Nawet ciebie?!
-Co się tak dziwisz?
Znasz go najlepiej, jako jego przyjaciel, nie?
-No… no niby
powinienem, ale nigdy nie gadamy o sprawach sercowych i łóżkowych. Zresztą
wiesz, że on pewnie nagrał to co robiliście? Nagrywa każdy swój wyczyn. Dostęp
do tej kolekcji mam tylko on i ja. Ja nie korzystam, bo mnie odtrąca chociaż w
sumie powinienem się odegrać za czas na studiach. Podsłuchiwał mnie i taką
Emily. Ale podsłuchiwał tylko wtedy, kiedy roztropnie zasłoniliśmy roletę i nie
mógł podglądać. Zboczeniec. A te nagrania podobno pomagają mu w medytacji.
-Dobrze wiedzieć - zmrużyła oczy i się skrzywiła. - Dziwny on.
Przystojny, ale dziwny.
-I to żebyś wiedziała
jak dziwny… Ale jest serio świetnym przyjacielem. Wiem, że zawsze mogę na niego
liczyć i to mi wystarcza. Po prostu nie ufa kobietom i znam tego powód lecz nie
mogę powiedzieć. Sam nie dowiedziałem się tego od niego tylko od kogoś innego.
Może nie jest na tyle dziwny co w wielu sprawach zbyt zrażony przez życie.
Dobra, teraz ty coś powiedz o sobie – brunet zachęcił ją do zwierzeń.
-Drogi Myronie, wydaje
mi się czy dopiero co się poznaliśmy? Nie znam cię na tyle dobrze, aby ci tu
opowiadać o moim barwnym życiu - uśmiechnęła się pobłażliwie.
-Droga Liso, co ci
szkodzi? Nie znamy swoich nazwisk i szanse, że jeszcze się kiedyś zobaczymy są
nikłe.
-W takim razie po co ci
wiedzieć więcej niż już wiesz?
-Bo jestem wścibski?
-Jeżeli jesteś aż tak
wścibski, jak myślę, to sam się dowiedz czegoś o mnie i mojej przyszłości. Ja
ci nie pomogę.
-Ej, ale wiesz, że na
jutro będę znał twoją biografię? – spytał ostrzegawczo.
-I tak za parę godzin
pójdziemy swoimi drogami i już nigdy się nie spotkamy.
-W sumie… - Myron
zamyślił się na chwilę – trochę szkoda.
Korzystając z chwili
nieuwagi dziewczyny wsunął jej niepostrzeżenie wizytówkę do torebki.
Zastanawiał się czy jak ją znajdzie to zadzwoni.
-Może trochę -
uśmiechnęła się po raz ostatni i wyciągnęła z podręcznej torby jakąś książkę z
zakładką w środku.
-Co czytasz? – zagadnął
Bolitar.
-"Hamleta".
Czytałeś może? - zapytała, nie odrywając wzroku od strony, którą właśnie
czytała.
-Hmm… „Słabości, imię
twe kobieta” a w tym przypadku bardzo dobrze pasuje także „Są rzeczy na niebie
i na ziemi, o których nie śniło się naszym filozofom” – powiedział patrząc głęboko
w oczy dziewczyny i uwodzicielsko się uśmiechając, czekając ze
zniecierpliwieniem na pojawienie się rumieńców na jej twarzy. Zanim zdążył
zobaczyć czy udało mu się ją zawstydzić, odwróciła głowę w drugą stronę i
udawała, że namiętnie się czemuś przygląda.
-Czyli czytałeś -
odezwała się ciszej niż poprzednio, po czym chrząknęła. Mężczyzna poczuł, że
osiągnął cel.
-Przeczytałem mnóstwo
takich staroci na przekór Winowi. Nienawidzi takich dramatów. Nazywa Romea
pedofilem.
-A tobie? Tobie się
podobały?
-Jeśli się przyznam, że
tak nie powiesz, że „to stwierdzenie doskonale pasuje do mojego pedalskiego
imienia”. To tekst mojej najlepszej przyjaciółki, Esperanzy. Jakbym sam
niewystarczająco nienawidził swojego imienia…
-Twoje imię nie jest...
takie złe... – pocieszyła go nieudolnie blondynka.
-Nie oszukujmy się,
jest bardzo złe – skwitował MYRON.
-Kwestia
przyzwyczajenia.
-Ja się chyba nigdy nie
przyzwyczaję.
I tak mijała ich
rozmowa i nawet sami nie zauważyli kiedy samolot wylądował i pasażerowie
zostali poproszeni do wyjścia.
-No cóż… na nas czas.
Miło się rozmawiało – brunet zaczął pożegnania.
- Dziękuję za umilenie
czasu. Przyjemnego pobytu w Paryżu, Myronie - uśmiechnęła się uprzejmie i
wyciągnęła w jego kierunku dłoń. Myron ją ujął i szarmancko pocałował.
-Miło było panią
poznać. Żegnam – powiedział oddalając się ze swoim bagażem w stronę czekającej
na niego taksówki. Musiał przyznać, że zaintrygowała go Lisa. Był pewien, że
jeszcze się spotkają. Po wejściu do auta tylko powiedział taksówkarzowi miejsce
do którego miał go zawieść i włączył komórkę. Wyszukał w kontaktach odpowiedni
numer.
-Halo? – spytał głos w
słuchawce.
-Cześć. Mógłbyś
sprawdzić ile kobiet o imieniu Lisa na tej planecie kupowało pojedynczy bilet
lotniczy z Nowego Yorku do Paryża o godzinie 16? Wyślij wszystkie szczegóły na
mojego maila. To pilne – powiedział po czym się rozłączył.
!@#$%^&*()_+
Witam. Dziękuję za wasze zainteresowanie moim blogiem, słowa krytyki. Jestem bardzo wdzięczna za wasze wskazówki i dzielenie się ze mną doświadczeniem. Wiem, że lepiej idzie mi pisanie w 1 osobie, ale napisałam ten rozdział narracja trzecioosobową, ponieważ staram się to wyćwiczyć. Jeszcze raz za wszystko dziękuję i życzę (trochę późno, ale cóż) wszystkim miłych wakacji :D.