środa, 27 czerwca 2012

Rozdział 1.


(narrator trzecioosobowy)
Windsor Horne Lockwood Trzeci i o nieco mniej dostojnym nazwisku Myron Bolitar leniuchowali w ogrodzie Wina z różnymi alkoholami obsługiwani przez jego kelnerki. Słońce prażyło a oni leżeli na leżakach. Nie rozmawiali gdyż mieli swoje sprawy do przemyślenia, a poza tym starali się oderwać od myśli o problemach a ich wspólne pogadanki zwykle zawsze prowadziły do tego tematu. Myron był zajęty wspominaniem jego wszystkich rozwiązanych spraw kryminalnych, a Win nawykowo poprawiał zmierzwioną blond czuprynę i skupiał swoje szare komórki na tym, że popada w monotonie. Nie przeszkadzało mu jego samouwielbienie. Co dziwne, wielu osobom ono nie przeszkadzało. Nie należał do ideałów, ale na pewno był wiernym, prawdziwym i dozgonnym przyjacielem. Temu nikt nie mógł zaprzeczyć. Miał 179 cm wzrostu i 31 lat. Był niebezpieczny i bezwzględny. Problem z zabijaniem? Nigdy. Nie miał pohamowań przed władowaniem kuli dum-dum w głowę gwałcicielowi, mordercy lub innemu niszczycielowi ludzkiego życia. Nieznaczące było czy człowiek gwałcił nastolatki czy zabijał staruszki - dla niego zło było złem i tyle. Likwidowanie go uznawał za swój cel.  Bali się go ludzie, którym ofiar mogli pozazdrościć dyktatorzy trzeciego świata. Jak to Frank Ache określił „Win jest groźny, ale nie kuloodporny”. Jak widać strach przed nim czynił go takim w dużym stopniu. Nie bał się ryzyka. Życie traktował jak jedną, wielką grę, ale nie marnował jego ani sekundy wiedząc, że drugiej szansy nie dostanie. Po prostu ryzykował bardzo, ale umiejętnie, dbając o życie. Nie należał do ludzi, którzy „romantycznie” giną osłaniając przed strzałem innych, ale raczej do tych co dokładają starań by mózg mordercy pozostawił tylko wielką plamę na ziemi.
Myron za to różnił się od swojego przyjaciela i to bardzo. Był bardzo wrażliwym i dobrodusznym trzydziestodwuletnim brunetem mającym ponad 192 cm wzrostu. Nie lubił mordować ani patrzeć na śmierć. Ogólnie się nią brzydził. Był agentem sportowym, więc problemów miał co niemiara, gdyż problemy jego klientów były jego problemami. Należał do ludzi bardzo uczuciowych. Kochał szczerze i tego nie ukrywał. Popełniał błędy i umiał się do nich przyznawać. Czasami aż nadto męczyło go poczucie winy za rzeczy, na które nie miał wpływu. On i Windsor doskonale uzupełniali się jako przyjaciele i współpracownicy.
-Która godzina? – spytał Myron.
-Dwadzieścia po piętnastej – usłyszał w odpowiedzi.
-Już po piętnastej?
Jego przyjaciel uznał odpowiedź na to pytanie za zbędną. Nigdy nie odpowiadał na pytania, które chociaż trochę przypominały retoryczne. Nie był drobiazgowy.
Nagle wielkimi, tarasowymi drzwiami wyjrzała młoda, elegancko ubrana blondynka.
-Pan Ache do pana, panie Lockwood – oznajmiła, po czym zniknęła z powrotem w domu. Myron spojrzał na swojego przyjaciela pytająco. Na twarzy Wina tkwiło lekkie, prawie niezauważalne zdziwienie i zamyślenie. To i tak wiele jak na osobę, której nie zdziwiłoby gdyby ateista został papieżem.
            -Hm. Ciekawe który Ache – głośno pomyślał Bolitar.
            -Frank. FJ od wczoraj w Australii załatwia jakies interesy a Herman dzisiaj gra dzięki mnie na jednym z najlepszych pól golfowych na świecie – oznajmił blondyn.
            -Jak zwykle jesteś dobrze poinformowany.
            Windsor uznał komentarz do tego stwierdzenia za zbędny. Każdy dobrze wiedział, że on znalazłby igłę w stogu siana bez najmniejszego problemu, nie mówiąc już o ludziach. Gdy chciał jakiś informacji używał swoich wpływów, pieniędzy, pozycji, dobrego nazwiska i budzonego przez siebie leku. Mówiło się, że zwierzęta przemawiały tylko w Wigilię i gdy Windsor Horne Lockwood Trzeci wyciągał od nich informacje gdy były jedynymi świadkami zdarzeń.
            Dwaj przyjaciele weszli tarasem do środka domu. Wchodząc do salonu od razu rzucił im się w oczy zajmujący prawie całą kanapę Frank Ache. Rzadko spotyka się tak grubych i niechlujnych ludzi. Był bogaczem. Jego rodzina miała nawet więcej pieniędzy od Wina, a pomimo to klasy zachować nie umiał.
            -Witajcie drodzy przyjaciele – powiedział serdecznie z uśmiechem na ustach i wycelowaną w nich trzydziestką ósemką. Myrona zdziwił jego dobór broni, a za to Wina nie za bardzo.
            -Czego chcesz? – spytał oschle brunet udając, że wycelowany akurat w niego pistolet mu nie zawadza i ani trochę nie budzi w nim lęku. Nic bardziej mylnego. Serce waliło mu jak młot.
            Frank zmarszczył brwi zawiedziony i spojrzał na Windsora.
            -On zawsze tak brzydko odpowiada na powitanie? – spytał.
            -Zdarza się – odpowiedział bez emocji blondyn.
            -A co? Może chcesz jeszcze buzi na przywitanie? – zdenerwował się Myron.
            -Po co te negatywne emocje? – spytał potulnie Ache.
            -Bo mierzysz we mnie z trzydziestki ósemki, grubasie.
            Nazwany grubasem bogacz trochę spochmurniał.
            -Skoro aż tak się boisz to czemu twój koleżka jeszcze mnie nie usunął z powierzchni ziemi?
            -Bo jak widzimy chcesz informacji, więc nic żadnemu z nas nie zrobisz. Poza tym lubię tą kanapę i nie chce by się zabrudziła, gdyż plamy z krwi wyjątkowo trudno się z niej spiera – wyręczył Myrona w wyjaśnieniach Win. Frank spojrzał na niego z podziwem.
            -No, no. Nic dziwnego, że pracowałeś dla federalnych, Tęgi Umyśle – zwlekał z przejściem do sedna, „grubas”.
            -Nie chcę być nieuprzejmy, ale przypomnę pytanie mego przyjaciela. Czego chcesz? – blondyn nadal mówił bez żadnych emocji w swoim głosie.
            -Psujecie mi interesy, panowie – wyjaśnił Ache.
            -Przeszkadza ci znowu konkurencja? – spytał z irytacją w głosie brunet.
            -Nie. Po prostu ostatnio zginęło moich siedmiu najlepszych agentów sportowych, a właściwie mówi się, że uciekli, ale to tylko wersja dla prasy. Wiem, że ktoś ich zabił i to ktoś z wprawą, bo ciał do tej pory nie znaleziono. Przez te rozboje straciłem ponad 70% swoich klientów przez ich strach, panowie – uciął na chwilę i spojrzał na zaskoczonego Myrona. – Spokojnie, wiem, że to nie ty, ale to ty zginiesz. Wiem także, że zrobił to Win. Zastanawiałem się jak go ukarać aż w końcu wpadłem na pomysł, że cię zabiję na jego oczach, bo… - nie zdążył dokończyć gdyż Windsor jednym, sprawnym ruchem wyjął niewidoczną wcześniej czterdziestkę czwórkę i strzelił w jednej chwili w goleń Franka. Ten wrzasnął i z bólu upuścił pistolet, który upadł tuż przed nogą Lockwooda, który to go nadepnął. Wyraz twarzy miał niezmienny. Ze stoickim spokojem patrzył na wijącego się z bólu Franka.
            -Kłamałem. Ta kanapa dobrze się dopiera – powiedział. Oczywiście wszyscy doskonale wiedzieli, że uraz Ache’a, znając profesjonalizm i rozwagę Wina, nie mógł być poważny. Lockwood miał świadomość tego, że żadne konsekwencje za jego czyn go nie czekają a poszkodowany puści wszystko płazem nie chcąc wyjść na trzęsidupę. – Wychodzimy. Wrócimy za trzy godziny.  Mam nadzieję, że tego incydentu i tego, że nieuprzejmie cię zostawiam nie będziesz miał mi za złe – dodał i uprzejmie się uśmiechnął.
            -Jasne, że nie – rzekł Frank uśmiechając się i za razem krzywiąc się z bólu. W tej chwili blondyn skierował się ku wyjściu a jego przyjaciel bez słowa za nim. Myron bał się go. Bał się jak cholera. Mimo to się przyjaźnili, wiedząc jak bardzo dobrze ich charaktery się uzupełniają.
            -Zaskoczyłeś mnie – odezwał się w końcu brunet gdy obydwaj byli już w jaguarze. Siedział oczywiście na miejscu pasażera.
            -Serio? Fajnie – uśmiechnął się triumfalnie drugi i gwiazdorsko wsunął sobie na nos okulary przeciwsłoneczne firmy RayBan. 

!@#$%^&*()_+

Witam :D. Oto mój pierwszy rozdział tego opowiadania. Mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu, bo mi średnio się podoba. Tłumacze sobie to tym, że od baaaardzo wielu miesięcy nie pisałam xD.  Piszcie w komentarzach co jest OK a co trzeba poprawić. Potrzebuje obiektywnych opinii ;P.

Bohaterowie (wiele postaci zaczerpniętych z serii Harlana Cobena o Myronie Bolitarze)




Windsor Horne Lockwood Trzeci
31 lat

 


Myron Bolitar
32 lata 
 


 Lisa Harrison
27 lat




Samantha Price
20 lat



Esperanza Diaz
29 lat


Johnny Williams
30 lat



Chad Coldren
16 lat